O mnie

Kim w ogóle jest ten Grzegorz Gwardys i 𝗱𝗹𝗮𝗰𝘇𝗲𝗴𝗼 𝗽𝗶𝘀𝘇𝗲 𝗼 𝘀𝗮𝗱𝗼𝘄𝗻𝗶𝗰𝘁𝘄𝗶𝗲 ?

Nie będę się zastanawiał teraz, czy miałem duży w tym wkład, czy raczej samo się tak potoczyło, ale od 2014 roku wszystko kręciło się wokół branży. Zaczęło się od stażu w Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Tak naprawdę niczego to nie zmieniło, bo nadal uważam, że staż w większości miejsc nic nie daje i także było w tym przypadku, niemniej jak wspomniałem był to pierwszy krok w tej branży i mimo wszystko miałem okazję obserwować, jak działa biurokracja od środka 

Pierwsze poważne stanowisko to praca w Ewa-Bis, gdzie tym razem miałem spojrzenie na rynek owocowo-warzywny od strony firmy handlowej. Dla firmy handlowej nie był to kolorowy okres, były to pierwsze lata rosyjskiego embarga na polskie jabłka (między innymi oczywiście), nie był to również kolorowy okres dla mojego stanowiska, gdzie zajmowałem się logistyką wysyłek jabłka przemysłowego na zachód – głównie do Holandii i Francji. Na zakończenie mojej kariery tam wpłynęło kilka czynników, niektórzy do tej pory twierdzą, że zostałem niesprawiedliwie potraktowany, ale szczerze mówiąc nie powiem w ten sposób. Byłem za młody i niegotowy na intensywną pracę w handlu. Ja nie mam firmie nic do zarzucenia 

Milowy krok to rok 2015 i rozpoczęcie pracy w Manager Project. Marka, z którą z przerwami jestem związany do teraz. Tutaj przerobiłem cały Program Rozwoju Obszarów Wiejskich 2014-2020, ubezpieczenia od gradu, czy inne pomoce nadzwyczajne. Tutaj na dawnej stronie firmowej pojawiały się pierwsze artykuły. To właściwie dlatego pojawiały się tu i będą dalej pojawiać się notki odnośnie „Młodego Rolnika”, czy „Modernizacji Gospodarstw Rolnych”. Były to setki indywidualnych spraw, oczywiście nieliczne wpadki, ale też praca po nocach i wdzięczność sadowników, którym dało radę wyprostować masę spraw. Mówiąc krótko: poznanie branży z kolejnej strony, a co jeszcze ważniejsze – poznanie setek gospodarstw i ich bolączek

Niestety w tym momencie trochę się poplątało. 2018 rok zapamiętany jest jako jeden z najczarniejszych lat polskiego sadownictwa, rekordowo dużych plonów i rekordowo niskich cen. Był to też czas największych sobistych tragedii,  gdzie po śmierci taty nie wiadomo było w którą stronę iść. Przez 2 lata próbowałem łączyć w pełnym etacie pracę w biurze i pracę w gospodarstwie, co oczywiście na dłuższą metę nie miało sensu. Choć naprawdę wielu ludzi odradzało mi sadownictwo, zdecydowałem się na powrót do gospodarstwa. Nie myślałem, że taki rok jak 2018 się powtórzy kiedykolwiek, ale los znowu zachichotał, bo złe lata trafiają się jedne po drugich. Sadownictwo ostatecznie ugryzłem ze strony praktycznej
Mimo tego nadal nie tracę wiary, że będzie lepiej. Nie wierzę w to, że sytuacja zmieni się, kiedy pojedzie się na strajk, a doświadczając tematu z różnych stron wiem, że są to interesy, a nie spiski jak niektórzy sądzą. Być może kiedy życie nauczy pokory wiele rzeczy staje się mniej zero-jedynkowych.
A teraz wiecie co jest w tym zupełnie nieprawdopodobne?

Że tak naprawdę nigdy 𝗻𝗶𝗲 chciałem mieć z tym nic wspólnego.

Całe młodzieńcze życie buntowałem się przeciw temu patrząc jak „miastowi” rówieśnicy mają dużo więcej czasu wolnego. W CV na stałe zostają tak egzotyczne dla niektórych pozycje jak wartszaty negocjacyjne, kursy excela, czy nawet kilkutygodniowe kompendium MBA

To wszystko mam nadzieję wykorzystać do realizacji celów bloga o których tutaj.