Internetowe fora o tematyce sadowniczej oraz moja skrzynka pocztowa coraz częściej zapychane są informacjami o możliwości ubezpieczenia upraw od gradu. Niestety, w większości przypadków całość przekazywanej mi wiedzy kończy się na wiadomości, że składka dla mojego kodu pocztowego wynosi 3,67% od sumy ubezpieczenia. Chcąc dotrzymać słowa o jakości treści jaką zamierzam Wam dawać, postaram się krok po kroku pokazać jak to wszystko wygląda w praktyce.
Tutaj pokazuje to na zasadzie działania ubezpieczenia w PZU, ponieważ z tego korzystam i to mogę też dla Was zrobić. Nie wiem czy inne agencje mają to w ofercie i czy na takich samych zasadach, szczerze mówiąc – nawet nie bardzo mnie to obchodzi.
Podstawy
Wszystkie najczęściej spotykane informacje to takie, że ubezpieczenie w praktyce trwa do momentu zbioru, że obowiązuje 14 dniowy okres karencji oraz informacja o wysokości stawki.
Nie warto wchodzić w szczegóły z czego składa się całość sumy, jaką dostanie ubezpieczyciel. Dla nas najważniejsze jest wspomniane 3,67%. Przykładowo, kiedy chcę ubezpieczyć 1ha sadu o wydajności 30 ton/ha, gdzie zakładam sobie planowaną cenę na poziomie 1zł/kg daje nam to następujące równanie:
1ha x 30t x 1zł/kg = 30000zł sumy ubezpieczenia. Od tego liczymy 3,67% składki i w tym przypadku wynosi to dokładnie 1101zł.
Tego typu przykład był i jest najczęściej wykorzystywany, żeby pokazać jak to wszystko wygląda.
Wchodząc trochę głębiej w ten temat muszę wspomnieć o dwóch rzeczach – pierwsza jest taka, że preferowana maksymalna wydajność z ha to 55 ton. Powyżej tego należy spodziewać się lustracji, czyli wizyty z ubezpieczalni, która oszacuje, czy rzeczywiście tyle jesteśmy w stanie wyprodukować. Druga sprawa to cena, bo w praktyce przy likwidacji szkody brana jest wartość średnia cen z notowań na stronie Ministerstwa. Ceny z końcówki roku 2018 wg. takich publikacji to ok. 0,60 – 0,80zł/kg. Nie piszę nic o ilości hektarów, bo to wiadomo, że możemy ubezpieczyć ile tylko chcemy J
Wniosek o ubezpieczenie
Pytanie, które często przewija się u nas w biurze w @Manager Project dotyczy tego, czy całą kwaterę musimy „uśrednić”. Otóż nie. Tutaj mamy całkowitą dowolność. Możemy ubezpieczyć jeden kawałek na 50 ton z hekatara, inny na 10 ton. Czasem zdarza się nawet, że ubezpiecza się tylko kilka rządków gdzieś w środku pola. Wystarczy to tylko zaznaczyć na jakimś załączniku graficznym.
W praktyce zdarzają się sytuacje, kiedy ktoś na dużej działce ubezpiecza tylko „najładniejszą” kwaterę, albo taką, która obsadzona jest najbardziej „dochodową” odmianą. Możliwe jest też ubezpieczenie tylko jednej konkretnej działki, która – jak pokazuje doświadczenie – na grad jest narażona najmocniej. Po prostu – nie ma sztywnych reguł co do tego. Zdarza się też, że Gale, Prince, czy Goldena wpisuje się na wniosku z ceną o 10 groszy większą, to też normalna sprawa, chociaż uprzedzam, że w sezonie ubezpieczeń, czyli powiedzmy w drugiej połowie kwietnia i w maju, kiedy do PZU napływa masa wniosków o ubezpieczenie to zdarzają się później pomyłki na polisach, także mimo wszystko lepiej nie przekombinować.
Ile mogę uzyskać?
To jest niestety część, która często jest przemilczana, bo w praktyce niewykonalne jest uzyskanie 100% sumy ubezpieczenia. Nie jestem tu jednak dla mydlenia oczu, tylko dla pokazania zasad działania tego systemu.
Po pierwsze, przedstawiam tabelę z normami do szacowania strat:
Jak widać, teoria znowu rozmywa się z praktyką. 100% uszkodzonego plonu w postaci 1-3 zagłębień to tylko 20% oszacowanych strat. Dopiero owoce przecięte przez grad generują „większe straty”, no ale jak wiemy w praktyce nie robi nam to już większej różnicy, czy jabłko ma 1-3, czy ponad 3 zagłębienia.
Po drugie, istnieje coś takiego jak „zaoszczędzone koszty”, w zasadzie ciężko mi wytłumaczyć na jakiej działa to zasadzie, więc powtarzam sobie, że chodzi o to, że jabłek stłuczonych gradem nie będziemy już rwać tak dokładnie, że nie będziemy ich przechowywać itd. W ten sposób nie ponosimy pewnych kosztów. Wg PZU jest to 12-18% o które zostanie pomniejszona wypłata odszkodowania.
Niestety, tutaj musimy odłożyć na bok nasze kalkulacje typu: „jeśli zbije mi 40% to dostanę 40% sumy ubezpieczenia”, to nie dokładnie tak działa. O ile jak wspomniałem w praktyce może nie zrobić nam różnicy JAK BARDZO uszkodzony jest towar, to w przypadku wyliczenia % szkody, to ma znaczenie.
Gdzie ubezpieczyć?
Można to zrobić u każdego agenta ubezpieczeniowego, jednak zarówno jako sadownik jak i jako doradca w tym zakresie proponuję z czystym sumieniem współpracę z @Duobroker. Po pierwsze, korzystanie z „pośrednika” w przypadku ubezpieczenia od gradu wcale nie podnosi ceny składki – dokładnie taką samą ofertę znajdziecie u nas w biurze na Prusach, jak i u każdego agenta PZU. Po drugie, Daniel jest osobą, która działa w naszym interesie i interweniuje np. w takich przypadkach, kiedy nie jesteśmy zadowoleni z oszacowanych strat. Mamy za sobą lata współpracy, setki zadowolonych klientów i kilkanaście spraw spornych, rozstrzygniętych przez brokera na korzyść klienta.
Dla malkontentów dodam – nawet jeśli wynagrodzenie brokera to prowizja od wywalczonego dodatkowego odszkodowania (choć nie wiem jak to działa) to chyba jemu też zależy, żeby uzyskać jak najwięcej, proste?
Czy warto?
To jest mniej „techniczny” akapit, a dotyczy bardziej moich przemyśleń na ten temat. Z jednej strony wiem, że nie każdy jest w stanie pozwolić sobie na ubezpieczenie całości gospodarstwa od gradu, bo to nie są mimo wszystko tanie rzeczy. U siebie w gospodarstwie ubezpieczenie od gradu od kilku sezonów traktuje jako stały wydatek, taki jak podatek. Każdemu klientowi, który u mnie robi ubezpieczenie powtarzam, że warto dopilnować, żeby ubezpieczone było co najmniej 50% powierzchni upraw w gospodarstwie, bo zawsze może się to przydać w innym przypadku. Pamiętajmy, że ubezpieczenie od gradu było liczone w przypadku wypłaty pomocy suszowej, czy innych pomocy de minimis. Oczywiście, nie wszystkie kwatery muszą być ubezpieczone na maksymalne 55 ton z hektara. Czasem warto ubezpieczyć młody sad o wydajności 5 ton, żeby małym kosztem dobić do 50% powierzchni, bo jak wspomniałem to może, ale nie musi, się nam przydać. Sam zrobiłem tak w zeszłym sezonie i prawdopodobnie zrobię to w obecnym, kiedy ciężki sezon sprzedażowy nie pozwala mi zbytnio na takie wydatki.
Wiem, że niektórych mógł mocno ostudzić ten akapit z tabelą do szacowania strat, ale nie sposób nie dopowiedzieć tego, że pierwszy grad w tym sezonie widziałem 9 marca około 17:00. Pogoda w ostatnich sezonach ma to do siebie, że jedyne czego możemy być pewni to jej nieprzewidywalność, a straty z tytułu gradu mogą być dużo bardziej kosztowne, niż wysokość składki.